Czy dawać na Unię?

ŻUŻEL. Miliony albo degradacja

Dotacji 2 milionów złotych od miasta Leszna domagają się właściciele leszczyńskiej Unii, w tle grozi spadek do niższej ligii...

W spotkaniu z komisją leszczyńskiego samorządu uczestniczyli także właściciele FOGO UNII Leszno. Z rajcami spotkali się m.in. Waldemar Ciesiółka, właściciel auto-salonu oraz Józef Dworakowski, szef Agromixu Rojęczyn.

Omawiano m.in. sytuację finansową leszczyńskiego klubu. A zdaniem prezesów jest ona zła. Dlatego też wystąpili o kolejną dotację na działalność klubową. Pieniądze ma dać miasto Leszno. Czyli jego mieszkańcy. Mówiono o 2 milionach złotych. Już jeden poszedł na odwodnienie żużlowego toru. Teraz konieczny jest kolejna dotacja - 1 mln zł.

Prezesi przekonywali samorządowców, że brak takiego wsparcia dla klubu, może nawet skończyć się degradacją do niższej ligii. Argument miał działać na wyobraźnię, bo przecież leszczyńska Unia to wielokrotny Drużynowy Mistrz Polski. Niektórzy odebrali to nawet jako emocjonalny szantaż...

Kolejne żądanie pieniędzy od miasta dla prywatnego, zużlowego klubu nie wszystkim się spodobało. Na żużel chodzi wielu leszcyzniaków, ale nie wszyscy. A zatem dlaczego wszyscy ze swoich podatków mają płacić na coś - co ich w ogóle nie interesuje. Poza tym, żużlowcy zarabiają miliony. Poza tym ich kontrakty owiane są tajemnicą. Skoro ich prezesi zatrudniają za tak gigantyczną kasę, to niech im płacą ze swoich, a nie wyciągają łapy po podatki także miejskich rencistów i emerytów.

Problem jest w tym, że miasto Leszno to nie dojna krowa. Którą można doić bez końca. To nie Warszawa, Gdańsk, Wrocław czy Poznań. Takie miasta obracają miliardami podatników. Tam gdzie milion z miejskiego budżetu to może iść przykładowo na "deskową dekorację z palet na rondzie Stalina, czy też innego dewianta seksualnego", lub inne fajerweki mniej lub bardziej udanej partyjnej władzy...

fot internet

wróć do aktualności