Wszystko to legalne i w majestacie prawa. Oraz przepisów. Tak wygląda sport i rekreacja na łonie przyrody. Ciekawe tylko jakie przepisy dopuszczają takie makabry? Taki karp, amur czy leszcz może być w ten sposób wielokrotnie odławiany. Z porozrwanym pyszczkiem znów trafia do wodnego zbiornika. Trudno sobie nawet wyobrazić, jak w tym czasie cierpią. Zanim w męczarniach nie zechną z głodu, gdy poharatany haczykami pyszczek nie będzie w stanie przyjąć czegokolwiek do zjedzenia.
Potrzeba wyobraźni aby poczuć jakby się czuł ten osobnik, którego oprawcy rannego wrzucali by do wody i znów wyciągli dla sportu-zabawy? Czy tak wygląda wędkarstwo czy też znęcanie się nad rybami. Milczą też zwykle pełni frazesów ekolodzy. Ich odwaga zwykle bardzo wzrasta gdy ich "protesty proekologiczne" chroni policja. Być może boją się lobby wędkarskiego, gdzie dość łatwo oberwać w ryja na łowisku, gdy się przeszkadza zwykle "wspomaganym" amatorom spławika. A także w myśl starego powiedzenia ryby i dzieci głosu nie mają...